czwartek, 6 marca 2014

Maska Bioélixire i płukanka octowa z malin od Yves Rocher

Witam,

jak zwykle recenzuję dwa produkty :) w ten sposób nie muszę się martwić, że o którymś napiszę za krótką notkę, a o innym za długą - po prostu składam je w całość. Nie rozwijając nadmiernie tego wstępu, zaczynajmy.





Maskę od Bioélixire kupiłam pod wpływem chwili, stojąc w drogerii i widząc coś z napisem "ARGAN OIL" na opakowaniu, w dodatku z naklejką "promocja". Nie jestem pewna, czy nie było to jeszcze przed włosomaniactwem, ale jeśli nie, to były to jego niemrawe i chaotyczne początki.


Opakowanie jest wygodne, solidne, zawiera 200ml maski. Zakrętka się nie psuje i nie otwiera sama. Generalnie pomysł tubki bardzo mi się podoba, jest świetna w użyciu. Zapach ma identyczny jak serum z olejkiem arganowym, o którym już pisałam - bardzo ładny, orientalny. Jeśli chodzi o konsystencję, maska jest zbita, lepka, gęsta i ma kolor złocistobrązowy. Według mnie wygląda bardzo ładnie i jest wygodna w nakładaniu, nie spływa z włosów.





Jak widzicie, producent obiecuje nam regenerację, nawilżenie, zwiększenie objętości, dodanie blasku i wygładzenie (a wszystko to w 3 do 5 minut! naprawdę, żyć nie umierać!). Kilkanaście razy nałożyłam tę maskę i okrutnie się rozczarowałam, bo nie robiła ona... nic. Nie było żadnego efektu, nawet, jeśli potrzymałam ją dłużej niż te śmieszne 2 -5 min (mój rekord to chyba 25, po których uznałam, że wystarczy). Może włosy odrobinę łatwiej się rozczesywały, i ładniej pachniały. Poza tym nie odnotowałam żadnej różnicy, absolutnie żadnej! Jeśli użyłam jej na wyjątkowo "zmęczone" włosy, odrobinę je puszyła w brzydki sposób. De facto została moją maską do emulgowania wyjątkowo opornych olejów i numerem 1 na liście "Co zużyć jak najszybciej". Cóż, do denka już niedaleko!


(Dopiero teraz zauważyłam, że wszystkie wymienione olejki znajdują się w składzie daleko za składnikiem "Parfum", czyli zapachem. Na chemii tłumaczono mi, że to, co jest za tą pozycją w składzie znajduje się w nim w śladowej ilości i nie musi być nawet uporządkowane, bo jest tego bardzo niewiele (aaa, mam nadzieję, że nic nie pokręciłam!). Także to bardzo miłe, że te cudowne olejki jojoby i słonecznika są za zapachem i dwoma alkoholami. Doskonały skład, nie ma co -.-)





Płukanka octowa z malin od Yves Rocher została kupiona pod wpływem kaprysu i tak też ją traktuję. Nie jest to mój must have i raczej nie będzie ona niczyim, ale ja ją lubię.



Po pierwsze, zauroczył mnie pojemniczek (150ml). Jakiś taki fajny jest, ze śmieszną nakretką. Po drugie, ZAPACH! Absolutnie go uwielbiam i żałuję, że nie zostaje na włosach. Płukanki używam zgodnie z instrukcją, to znaczy polewam nią włosy po myciu i po chwili spłukuję chłodną wodą. Faktycznie po wyschnięciu jest wrażenie wygładzenia i blask jest widocznie podbity w śliczny sposób, ale niestety, nie udało mi się jeszcze utrzymać tego efektu na dłużej niż dzień (a myję co 2 dni, więc troszkę mi na tym zależało). Płukanka eliminowała też problem elektryzowania się włosów, przynajmniej moich.


(oczywiście zmasakrowana etykietka, jakżeby inaczej? Ale może tutaj lepiej coś widać niż na tamtym zdjęciu...)

Nie jest to objawienie, ale miły gadżet o przepięknym zapachu. Kupiłam go w jakiejś promocji, więc tym bardziej nie narzekam. No i zapach... ;)

Miałyście te produkty? Oceniacie je tak, jak ja, czy macie inne zdanie?


Pozdrawiam,

Ariadna.

P.S. Tyle piszę o włosowych kosmetykach, a sama mam problem z niewłosowymi :/ zarówno mój puder, jak i podkład (oba dość średnie...) niedługo się skończą, pozostawiając mnie z paskudną potrzebą biegania po sklepach i szukania czegoś dostatecznie białego i niezapychającego dla mojej skóry :/ życzcie mi powodzenia!


1 komentarz:

  1. Uwielbiam tę maskę :D Używałam jej jeszcze na włosach wysokoporowatych. Ładnie wygładzała mi włosy, ułatwiała rozczesywanie oraz nadawała złocisty połysk (na blondzie super efekt)!

    OdpowiedzUsuń