środa, 29 stycznia 2014

Olej i mgiełka.

Witam,

wytworzyła mi się jakaś dziwna maniera, żeby opisywać po dwie rzeczy naraz! Chyba dlatego, że nie lubię krótkich postów. Z drugiej strony - 3 na miesiąc to żadne osiągnięcie. Powinnam się zabrać za to wszystko trochę energiczniej, ale akurat jestem chora, więc nie cuduję z włosami (wręcz przeciwnie, trzymam je 3 dzień bez mycia... wiem, że przetrzymywanie jest złe, ale i tak próbuję, skoro nie mam sił wstać z łóżka). Za to przed chorobą zdecydowanie cudowałam.

Dostałam od mojej kochanej Przyjaciółki, posiadaczki bardzo długich włosów zresztą, olej kokosowy. Strasznie się ucieszyłam, bo ciężko mi go było dostać (ok, po prostu nie mogłam go dostać za cholerę). Nałożyłam go od razu po dostaniu na godzinę przed myciem i muszę powiedzieć, że moje włosy (określone na Wizażu jako średnioporowate z tendencją do niskiej porowatości, co by się zgadzało) zareagowały dobrze. Włosy były gładkie, nieco bardziej błyszczące, takie jak po dobrym olejowaniu - zdrowe. Zero puchu :) Będę chciała potrzymać kokosa na głowie przez całą noc, ale to jak wyzdrowieję.



(jak zwykle zmasakrowane opakowanie, naddarta naklejka, cała ja -.-)

Idąc dalej, zmajstrowałam ostatnio miksturę (z odrobiną kokosa), która sprawiła, że moje włosy były po prostu obłędnie miękkie i sypkie. One normalnie są dosyć zadowalające (mało mają lat, nie były farbowane ani prostowane, to też skąd mają mieć olbrzymie zniszczenia?) i trudno dostrzec różnicę po czymkolwiek. Po tej mieszance były cudowne! Wypróbuję ją jeszcze raz, żeby mieć pewność, i Wam o niej napiszę. Dowiedziałam się o niej z bloga Anwen i jakkolwiek brzmiała jak "przeciętniaczek" to efekt po pierwszym użyciu mnie zachwycił :)

To teraz czas na drugi produkt, jak już się porozpływałam nad kokosem. Jest to mgiełka do włosów tłustych Radicala, kupiona przed włosomaniactwem. Niemożliwa do wykończenia -.- mam ją już chyba z rok...



Kolor przekłamany, to zupełnie inny fiolet. Producent pisze (poniżej daję zdjęcie etykietki) żeby psikać mgiełką włosy tuż po umyciu lub przed myciem w celu przedłużenia świeżości. Psikanie po myciu nie daje efektów. Żadnych, nawet najmniejszych. Żadnych. Psikanie na włosy nieumyte nie daje żadnych efektów (już nie muszę powtarzać?). Chyba, że psiknę więcej niż raz. Wtedy jest efekt, nie przeczę. Efekt posklejanych włosów, które wyglądają jeszcze gorzej.



Nie miałam długo pomysłu, jak zużyć tę mgiełkę. Podobał mi się jej zapach, więc psikałam czasem odrobinę na długość, ale potem zrozumiałam, że mogę sobie tym tylko wysuszyć zdrowe włosy. Teraz więc czasem psikam trochę tej mgiełki na mojego Tangle Teezera celem zdezynfekowania (widzicie skład?! Alkohol wyżej od wody!) albo... w sumie to nie wiem, jakim celem. Po prostu chcę zużyć tę mgiełkę. A mam jeszcze jakieś 4/5 opakowania, ratunku!

Czy Wy też macie produkty, które chcecie za wszelką cenę zużyć, byleby już się nie męczyć z tym bublem?

Pozdrawiam,

Ariadna.



1 komentarz:

  1. co do tej mgiełki to miałam ją. tragedia. psikałam włosy tak namiętnie, z nadzieją, że poprawi ich stan a zerkając na skład to raczej wręcz przeciwnie:D

    OdpowiedzUsuń