wtorek, 26 listopada 2013

Tangle Teezer?

Cześć wszystkim :)

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić produkt bardzo, ale to bardzo znany we włosomaniaczych czeluściach Internetu, a mianowicie Tangle Teezer, skracany pieszczotliwie do TT:


Ta szczotka, polecana szczególnie dzieciom, nieznoszącym szarpania za włosy, oraz osobom z włosami skłonnymi do plątania się, zbiera najróżniejsze opinie, od bardzo dobrych, po mocno średnie (a wręcz, niestety, kiepskie). Ja kupiłam ją, szczerze powiedziawszy, bez dłuższego zastanowienia. Mam włosy dość gęste, ale cienkie i skłonne do klapnięcia, bałam się więc tracić ich dużą ilość (dotychczas walczę o gęstość :) ). Wybrałam wersję kompaktową (nie próbowałam się czesać normalną wersją), w dodatku z uroczym motywem flag brytyjskich. Mówiąc szczerze, rodzice nie byli zadowoleni, gdy z allegro przyszedł mój TT (za który zapłaciłam chyba 56zł) i okazał się być dość tandetnie wyglądającą, plastikową szczotką. 


No cóż ;) dla mnie osobiście TT stał się jedyną szczotką, jakiej tylko mogę używać (ale nie próbowałam takich z naturalnego włosia jeszcze, niestety...). Jest idealnie dopasowany do ręki, wygodny, świetnie rozczesuje i unosi odrobinę moje klapnięte włosy. Zresztą, za przecudowny masaż głowy, który wykonuje, wybaczyłabym mu wszystko :)



Ogromną zaletą Tangle Teezera okazał się też materiał, z jakiego jest on zrobiony (wprawdzie nie mam pojęcia, co to jest - plastik? miękki plastik?), który sprawia, że szczotka błyskawicznie schnie po myciu. Można jej też używać do nanoszenia odżywek bez spłukiwania - ja po prostu psikam kilka razy mgiełkę albo odżywkę na szczotkę, a potem rozczesuję włosy. Bardzo wygodny sposób aplikacji :)

Jedyne, co mnie męczy, to krótkie ząbki (wolałabym dłuższe, żeby miały szansę się przebić przez całą warstwę włosów) i trudności w oczyszczaniu tej szczotki - ciężko się wyciąga z niej włosy i nie bardzo mam jak ją wyszorować, muszę zatem poprzestawać na płukaniu jej.



Z mojej strony nie zauważyłam zniszczonych końcówek (wiele blogerek się na to skarży), może to być jednak kwestia tego, że mam mało podatne na uszkodzenia, dość zdrowe włosy, w dodatku skłonne do przetłuszczania się. No i zabezpieczam je odżywką (z silikonem, co pewnie mnóstwo osób potępia ;) ) co pewnie też minimalizuje szanse na niszczenie włosów.

Moja koleżanka używa normalnej wersji TT do włosów dość zniszczonych, gęstych i baardzo suchych i bardzo sobie ją chwali, nigdy nie wspomniawszy o zniszczonych końcówkach. Myślę więc, że i w przypadku plączących się włosów TT sprawdzi się świetnie :)

Pozdrawiam,
Ariadna.

P.S. Moim fotografem jest moja młodsza siostra, @Nekociak69, która jednocześnie jest moim "przedstawicielem" na Twitterze (to ona zamieszczała informacje o tym blogu) i najlepszą przyjaciółką ;*

3 komentarze:

  1. Haha, to ja :D
    No i super, szczerze, to ta twoja szczotka strasznie mnie kusi. Tylko, zekupienie drugiej tego typu szczotki moze sie rodzicom nie spodobac xDDDD
    No i uwielbiam skrot TT, dobrze mi sie kojarzy :D
    @Nekociak69

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze :) ja jeszcze myślę nad wersją normalną, kusi mnie ;)

      Usuń